niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 11 - Biblioteka Cytadeli Feniksa (1/3)

  Alice była w podłym nastroju, wczoraj pochowano Margot Wedirhę, a rada wcale się nie przejęła tym, że ktoś zniszczył Trzeci Istar Cytadeli Feniksa, że może grozić im niebezpieczeństwo. Nikt też z członków nie przybył na pogrzeb, była tylko ona, Damien, kapłan i inni ludzie. Czyżby ich wcale nie obchodziło, że coś się złego dzieje...
- Uspokój się - usłyszała już chyba po raz setny słowa od Kenneta Valiaza mistrza Czytaczy Przyszłości. - Nie widzę nic coby nam zagrażało...
- Podzielam zdanie naszego brata - poparł Vidom.
- Pieprzona męska solidarność! - krzyknęła dziewczyna. - Trzeci Istar, czyli ten najmniej ważny, po co ktoś go atakuje? Może chce odwrócić naszą uwagę od czegoś innego... Może ktoś zamierza zaatakować cytadele?
- Ta twierdza jest niezwyciężona od wieków - powiedział Arkus Boolf. - Nawet jeśli ktoś chce jak to ujęłaś odwrócić naszą uwagę, to co? Plemię Dru'h powróciło do swoich kopalni, więc nie musimy się martwić o atak, przeżyjemy oblężenie...
- Nie no, wy chyba sobie żartujecie!? Mam tego dość...
  Mistrzyni szybkim krokiem wyszła z Wielkiego Bazaru Mistrzów uprzednio kopniakiem otwierając drzwi, pod budowlą spotkała, a raczej minęła Drake'a, nawet nic nie powiedziała tylko poszła wkurzona dalej. Wilkołak był bardzo zaskoczony, ale ucieszył się bo pomyślał, że wreszcie dała sobie spokój z adorowaniem więźnia. 
  Alice rozmyślała już ponad pięć godzin dlaczego ktoś by miał zniszczyć istar, a co za tym idzie jego strażnika. Istar istnieje zawsze, ale jego opiekun żyje dopóki przejście jest ciągle otwarte. Wrota zostały zamknięte na zawsze, już nikt nie przejdzie na drugą stronę... Dziewczyna zaniepokojona też była stanem Damiena, odkąd jego ciotka umarła mieszkał z nią z Cytadeli Feniksa, co oczywiście nie obeszło się bez plotek, ale akurat w tej sprawie nie zamierzała się nimi przejmować. Chłopak był załamany, prawie nigdzie nie wychodził, szczerze to nigdy nie opuszczał swojego pokoju mimo iż przebywał tutaj już blisko tydzień. Nim pochowano strażnika istaru dokładnie przebadano motywy zbrodni i nic nie znaleziono. 'Zabity poprzez czary' taki napis widniał na karteczce wiszącej obok denata. Tylko tyle? Alice myślała, że wyjdzie z siebie jak to zobaczyła. Cytadela Feniksa taka potężna organizacja, a nie potrafi odkryć co było przyczyną śmierci ich człowieka...
- Jak tam? - zapytała gdy Damien pojawił się w kuchni.
- Jak zawsze - odparł. - Chyba nie może być gorzej, co? Ciotka nie żyje, matka nie chce mnie znać, a na dodatek mój ojciec niby żyje, ale nie do końca...
- Rozumiem Twój ból, mój ciągle jest w szpitalu...
- Jeszcze go nie wypuścili?
- Gregor jest w ciężkim stanie, to dopiero pół roku odkąd się wybudził. Lekarze nie dawali mu szans, ale on ciągle walczy, i cieszę się słysząc, że odzyskuje siły...
- Odwiedzasz go?
- Czasem gdy mam trochę wolnego, ale jak widzisz na takie dumanie o pierdołach mogę myśleć tylko w niedzielę gdy są dwadzieścia cztery godziny dla mnie...
- To może ja Ci nie będę przeszkadzał? - spytał się chłopak. - Zresztą i tak miałem się przejść...
- Uważaj na siebie...
   Gdy chłopak wyszedł dziewczyna znowu pogrążyła się w rozmyślaniach na temat śmierci Margot. Władca Snów zwiedzał cytadelę gdy go zobaczył. Drake kończył sadzić drzewka wokół Świątyni poświęconej ku pamięci Tari't Dru'h.
- Drake - powiedział i podszedł bliżej.
- Och to ty - odparł osiłek. - Wszystko dobrze?
- Chcę żebyśmy pogadali...
- Przecież rozmawiamy...
- Chcę pogadać normalnie, jak facet z facetem - powiedział Damien i złapał go za rękę.
- Czego chcesz? 
- Chcę porozmawiać o Alice...
- Myślałem, że ty i ona to...
- Ja i ona to nic, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, i wiele mi o tobie opowiadała. Dlaczego ją ignorujesz?
- Może dlatego, że jestem krwiożerczą bestią, która może zrobić jej krzywdę?
- Grasz niedostępnego jak większość, ale zrozum, stary, ona ciebie kocha...
- Po pierwsze nie jesteśmy kumplami, że mówisz do mnie stary, a po drugie Alice chyba wie co dla niej jest dobre, a nie jest dobre związek za mną - oznajmił mężczyzna. Wziął drzewko i dalej zajął się pracę, a Damien postanowił wrócić do domu, znaczy do mieszkania Alice...
 Podczas drogi powrotnej spotkał dziewczynę.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał.
- Już wiem gdzie możemy znaleźć odpowiedzi na nasze pytania. Ja poszukam czegoś o atakach na istar, a ty być może znajdziesz coś o ojcu - powiedziała podniecona mistrzyni i pociągnęła chłopaka za rękę.
- Czyli gdzie?
- Biblioteka Cytadeli Feniska...
  Krążyli wśród krętych uliczek cytadeli, mijając wielu ludzi i choć była niedziela większość z nich pracowała. Wkońcu po kręceniu się wśród ludzi, którzy niezbyt miło na nich patrzyli, ze względu na Damiena. Był przecież zwykłym chłopakiem, a spacerował z Mistrzynią Daru Khyrezis. Ich oczom ukazał się niewielki budynek, który wyglądał trochę dziwacznie jak na swoje przeznaczenie. Książka położona na książce, a raczej stos książek, które tworzyły budowlę Biblioteki Cytadeli Feniksa. Zbudowana została jeszcze za czasów Boga Khyrezisa, i została zapełniona głownie jego dziełami, jednakże znajdowało się tam wiele dzieł o przeróżnej tematyce, od historii starożytnej, poprzez naukę o świecie aż do rodzai ludzi. Jak się okazało znajdowała się przy zachodniej wieży cytadeli. Z daleka sprawiała wrażenie meliny, jednak gdy stałeś przed drzwiami zapierało ci dech w piersiach. Każdy kawałek kostki był oddzielnie wycinany, czyszczony i przyklejany na gołą ścianę. Wszystko idealnie ułożone w stos książek, istny cud budownictwa. Była przecudowna, idealna, kopalnia wiedzy.
- Dlaczego z daleka wydaje się, że jest mała, a z bliska jest wielka? - spytał się chłopak.
- Efekt budownictwa, tak została zaprojektowana, i choć niby już teraz wydaje się być duża, a wejdź do środka - powiedziała Alice i pchnęła wrota. Początkowo ani drgnęły, ale po chwili otworzyły się, a oczom Damiena ukazało się piętro pełne książek, zwojów i innych dzieł naukowych. Były poustawianie tak równiutko, ze szkoda było je ruszać. Regały znajdowały się wszędzie, pod ścianami, na środku pomieszczenia, a nawet na suficie widniały książki. Damien wzdrygnął się gdy zobaczył małego smoka buszującego pomiędzy rzędami książek. Jednak ludzie, którzy tamtędy przechodzili nic sobie z jego powodu nie robili...
- Dużo tego - mruknął i wszedł za dziewczyną. - To prawdziwy smok?
- W obrębie biblioteki książki żyją wiecznie, nie możesz ich zniszczyć, a to oznacza, że spisane w nich historie również żyję, więc ten smok dla nas to nic dziwnego ani nowego...
- Witamy w Bibliotece Cytadeli Feniksa - usłyszeli twardy i donośny głos, który należał do niewielkiej kobiety, która schodziła po dużej drabinie. - Witam jeszcze raz. Nazywam się Kristin Weisen i jestem opiekunem biblioteki. Znam wszystkie książki, wiem co gdzie się znajduje, więc jakiekolwiek próby wyniesienia książek stąd są daremne...
- Jestem Mistrzem Daru Khyrezis - powiedziała Alice.
- A ja mam wielkie cycki - powiedział ów opiekun i podszedł bliżej. - Na Khyrezisa! Alice Rodowan! Mistrzyni Daru Khyrezis, przyjmij moje przeprosiny nie zwróciłam uwagi...
- Nie przejmuj się, nic się nie stało - powiedziała. - Rozejrzymy się tylko...
- Ona ma nazwisko jak mój ojciec - szepnął Damien gdy weszli w pierwszy rząd zbiorów.
- Myślisz, że może mieć coś wspólnego z Kyle'm? - zapytała Alice. 
- Możliwe, choć nie wiem sam...
- Mam pomysł, wejdź na drugie piętro tam znajdują się same księgi rodowe z drzewami genealogicznymi, i tak się składa, że jest tam każde nazwisko. Poszukaj nazwy 'Weisen' i się dowiesz, wtedy będziesz mógł się czegoś jej zapytać na temat ojca...
- Dobra...
  Chłopak udał się na drugie piętro, natomiast Alice zajęła się poszukiwaniami księgi napisanej przez samego Boga Khyrezisa o atakach na istary cytadeli. Po ponad godzinnych poszukiwaniach znalazła mały skórzany tomik opatrzony tytułem 'O atakach na istary. Spisane przez K.'
- Nareszcie - powiedziała sama do siebie.
  Otworzyła na pierwszej stronie i zaczęła czytać. Wielką zaletą Biblioteki Cytadeli Feniksa było to, że książki wcale się nie niszczyły, co prawda można było je wynieść i wtedy zniszczyć, lecz w obrębie murów budowli książki żyły wiecznie, jak i historie w nich spisane. Czytała, przewracała kartki, lecz nic nie mogła znaleźć sensownego, aż wkońcu natrafiła na ciekawy wpis...
Atak na kolejny Istar, który upadł. Brak jakichkolwiek śladów walki, strażnik na ziemi nieżywy.
Uważam, że coś dzieje się złego, ktoś próbuje wedrzeć się do cytadeli.
Uważam, że to coraz dziwniejsze, że ostatnie sześć zaatakowanych istarów było zniszczone przez jednego człowieka lub stwora...
Uważam, że Rada również powinna się tym zainteresować.
Dziś odkryję prawdę, wydaje mi się, że atakujący to Bicz Szatana...  
  Alice drżącymi rękoma zamknęła książkę, nie zamierzała czytać dalej. Bicz Szatana, czyżby ponownie zaatakował. Ów potwór pięćset lat temu wdarł się do środka Cytadeli Feniksa. Choć nie narobił wielu szkód każdy znał go, bo po walce z Biczem Szatana Khyrezis obdarował ludzi swoimi łaskami i zniknął. Czy umarł? Nikt tego nie wie.
   Bicz Szatana to morderca, który nie ma sobie równych, to potwór, który zabije każdego kto wejdzie mu w drogę. Wzywa się go za pomocą dość dziwnego rytuału, i zazwyczaj przejmuje ciało kobiety, dlatego panuje przeświadczenie, że każda zła dziewczyna to ta bestia. Wydaje się, że można kontrolować zachowanie dziewczyny-demona, i taka jest prawda, bo do pewnego momentu można go nadzorować, jednakże gdy dziewczyna zbyt długo oddaje swe ciało potworowi sama ulega klątwie i wówczas nie można już jej kontrolować. Napędzana rządzą mordu zabije każdego, nawet najbliższych...

  Kennet właśnie wsiadł do swojego wozu by udać się do domu. W środku siedziała Melisa pod postacią Bicza Szatana. Mężczyźnie przyśpieszył puls...
- Co ty du u diabła robisz!? - zapytał.
- A cóż to za niegrzeczne powitanie? - zapytał demon. - Jednak nie zamierzam czekać na odpowiedz, zapomniałeś o ważnej rzeczy, że nie warto ignorować Alice, a już zwłaszcza gdy ma przy sobie Damiena...
- Przecież to jeszcze dziecko...
- ZAMKNIJ SIĘ! To Władca Snów, więc lepiej uważaj - powiedziała Melisa i zaatakowała Kenneta. 
- Co do cholery! - krzyknął mistrz, lecz po chwili już nie żył...

Zapraszam do lektury jedenastego rozdziału mojego opowiadania Dary Khyrezis. Władca Snów :)
Dziękuje, za każde, nawet najmniejsze komentarze pozostawione pod rozdziałem :)
Jak już pewnie zauważyliście rozbiłem ten rozdział na trzy części, ponieważ akcja będzie ciągle się toczyła w Bibliotece Cytadeli Feniksa ;)
Tutaj mamy cudowny szkic tego budynku mojej kochanej przyjaciółki, która zgodziła się do dla mnie narysować, czyż nie jest śliczny?

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 10 - I Need Damien

  Alice całą noc rozmyślała nad wizją Kate, była załamana. Wprawdzie tylko Czytacze Przyszłości potrafili odczytać trafnie najbliższe losy ludzi, to jednak dar nekromancji był rzadki, lecz mimo tego niezwykle cenny. Pośredniczenie pomiędzy światem żywych i umarłych, wzywanie umarłych zza grobu oraz umiejętność ujrzenia śmierci drugiej osoby. Jednak wizje nekromanty nie do końca były prawdziwe i często ukazywały się pośród skrajnych emocji. Czy zatem wizja Kate dotycząca śmierci więznia mogła się spełnić. Czy grozi im niebezpieczeństwo? Dziewczyna wiedziała jednak, że nie może powiedzieć tego dla Drake'a, wilkołak raczej nie podzielił by jej spostrzeżeń, i tym bardziej przestałby ją uważać jako kogoś normalnego, bo Alice była normalna, a przynajmniej tak uważała...
  Następnego dnia czerwonowłosa nie nałożyła swojego czerwonego stroju Mistrza Daru Khyrezis, lecz ubrała się w fioletowy sweterek i czarne spodnie. Zamierzała udać się Trzecim Istarem Cytadeli Feniksa do Wille City. Wiedziała, że informacją o wizji może podzielić się tylko z Margot Wedirhą, a to będzie idealna okazja by zobaczyć Damiena i znowu pogadać jak zza dawnych lat. Kobieta udała się z stronę Placu Istaru by wykorzystać przejście do świata ludzi. Po drodze znowu minęła plac budowy świątyni ku czci Tari't Dru'h. Oniemiała na widok budowli. Wznosiła się na środku sztucznie utworzonego wzgórza. Jej futurystyczny wygląd widniał już z daleka. Podniesiona również całą kopułę cytadeli by zmieścić budowlę w środku. Świątynia wyglądała przepięknie o wschodzie słońca. Wejście do świątyni tworzył łuk z wygrawerowanymi posągami ludzi plemienia Dru'h oraz ważnymi cytatami dotyczącymi dawnego mistrza. Wszystko to sprawiało wrażenie idealnego projektu, czyżby ukończenie świątyni przed czasem miało spowodować, że plemię Dru'h wróci do kopalni...  Wyglądało to bardzo ładnie i dało się wyczuć buzującą wszędzie magię plemienia Dru'h. W środku wyglądało to jeszcze piękniej. Pośrodku okrągłego ołtarzu znajdował się posąg Tari't Dru'h, idealnie odzwierciedlony. Kobieta wyglądała jakby po prostu skamieniała. Włosy miała spięte w kok, i w obu dłoniach nad głową trzymała kryształ, który dzięki otworom z wschodnich  ścianach budowli nadawał kolor żółty. Promień padał centralnie na miejsce gdzie należało się modlić. Alice spojrzała w górę i otworzyła usta ze zdziwienia. Choć zewnątrz wydawało się, że to niska budowla, to w środku architekci stworzyli iluzję niekończących się schodów, które brną w coraz dalsze piętra budowli. Miało to symbolizować drogę kobiety, której poświęcono świątynie. Albowiem Tari't nigdy nie uznała siebie za wszechwiedząca i ciągle się dokształcała, sama uznała, że życie to schody im jesteś starszy tym znajdujesz się na wyższym stopniu by w dniu śmierci przejść przez bramy niebios.
- Jest piękna - powiedziała dziewczyna sama do siebie. Była pod wrażeniem umiejętności budowniczych, ale wiedziała również, że ta świątynia nie stała by tak szybko gdyby nie pomoc Drake, który teraz pewnie odpoczywał. 
  Dziewczyna podeszła do drzwi, gdy nagle kryształ przestał świecić, lecz nagle zapłonął. Wokół zrobiło się ciemno i jedynie płomień dawał światło na postać kobiety. Alice krzyknęła.
- Nie bój się - usłyszała głos, i była pewna, że nie wydobywa się on z jej głowy. - Alice, nie bój się. Jestem Tari't Dru'h, i przekazuję ci pewną wiadomość, nie zignoruj jej...
Nie ufaj osobom z Rady Mistrzów Daru Khyrezis, wśród nich jest zdrajca..
Strzeż się czarnowłosej dziewczyny, która znajduje się tam gdzie podążasz,
Przepowiednia Kate jest prawdziwa, dlatego musisz ochronić Drake'a
O zachodzie słońca plemię Dr'u'h wróci do swoich kopalnii, a czarnowłosa rozpocznie swe działanie...
  Nagle kryształ przestał się palić i znów sączył się przez niego żółty promień. Alice poczuła lekki szok i szybkim krokiem pobiegła na Plac Istaru by opowiedzieć wszystko Margot...
- Jesteś pewna? - zapytała z nutą przerażenia Margot nalewając wodę do filiżanki. 
- Tak - odpowiedziała przerażona mistrzyni...
- Ale Alice, dlaczego ktoś miałby zabić Drakea? Przecież nikt nie wie, że ten jest wilkołakiem, a nie zamierzasz posądzić Vidoma Mazceta tylko dlatego, że ktoś ci coś powiedział...
- Nie zwariowałam. To nie było moje widzi mi się, czułam blask bijący od tej osoby, Tari't naprawdę mi się objawiła i ostrzegła przed czarnowłosą dziewczyną....
  W tym czasie do kuchni weszła Melisa. Gdy Alice ją zobaczyła to ponownie usłyszała głos Tair't :
Strzeż się czarnowłosej dziewczyny, która znajduje się tam gdzie podążasz
Nie miała wątpliwości, że chodzi właśnie o tą dziewczynę. Poczuła falę strachu, która zaczęła ją ogarniać...
- Ty pewnie jesteś Alice Rodowan? - zapytała swym cichym, lecz jakże stanowczym głosie. Mistrzyni czuła się jakby płonie, nie wiedziała jak się zachować...
- Tak, a Ty? - spytała się po chwili milczenia.
- Melisa Orian, jestem Władcą Snów i ćwiczę wraz z Damienem opanowanie mocy - czerwonowłosa poczuła jakby ktoś ją potrącił. Jak ona może ćwiczyć z nim!? Alice poczuła, że zaraz zacznie krzyczeć...
- Gdzie on jest? - zapytała siląc się na spokój.
- Na górze w swoim pokoju - odpowiedziała ów dziewczyna i poszła sobie zrobić herbatę.
   Alice w mgnieniu oku wbiegła na górę gdzie zastała Damiena pogrążonego w lekturze. Nie zwracał przez chwilę na nią uwagi, lecz nagle się ocknął.
- Alice - powiedział i rzucił się jej w ramiona. - Jak się cieszę, że ciebie widzę...
  Trwali dosyć długo w uścisku, aż wkońcu zaczęli rozmawiać co się u nich działo. Śmiali się, przytulali i bardzo dużo opowiadali. Z pokoju naprzeciwko obserwowała ich Melisa. Zmrużyła złośliwe oczy i wyszła z domu.
- Jesteś pewna? - zapytał się gdy opowiedziała mu całą historię nie unikając opisu podczas wizji od Tari't Dru'h. - Wiesz wiele dziewczyn ma czarne włosy...
- Damien, jestem pewna, że to chodzi o Melisę, i wolę byś trzymał się od niej z daleka...
- E tam, panikujesz trochę. Jesteś roztrzęsiona, powinnaś zostać w cytadeli, ułożyć sobie wszystko i wtedy przybyć. Wydarzyło się tak wiele w twoim życiu i nie jesteś w stanie logicznie myśleć...
- Nie wierzysz mi? Słowa przepowiedni są jasne, mam się wystrzegać czarnowłosej dziewczyny, która znajduje się tam gdzie podążam. Wtedy chciałam przybyć tutaj, a gdy ona się zjawiła znów usłyszałam ten głos, i jestem pewna, że chodzi o...
- Okej, okej. Powiedzmy, że ci wierzę choć to trochę śmieszne, ale dobrze skoro poczujesz się lepiej to jeśli chodzi o Melisą to będę się z nią kontaktował tylko podczas nauki...
- Nie możesz podjąć nauki w Szkole Feniksa?
- Nie chcę zostawiać Margot samej na tyle czasu, niby tylko dwa lata, ale ostatnio widzę, że coś ją trapi..
- Ciebie chyba też?
- Chodzi o mojego ojca Kyle'a...
- Rozumiem...

  Melisa weszła do opuszczonego domu w lesie niedaleko Wille City. Była cała zdenerwowana, szef już tam na nią czekał...
- Co się stało? - zapytał. - Wyglądasz jakbyś miała zaraz wybuchnąć...
- Alice coś wie, widziałam to w jej oczach, ona się czegoś domyśla...
- Martwi się, że Drake jej nie chce i tym, że Vidom ciągle ją atakuje podczas spotkań Rady Mistrzów Khyrezis...
- Kennet, ale nie podejrzewa ciebie? - zapytała się wtulając się w jego umięśnioną klatkę piersiową.
- No co Ty, jeszcze trochę i zdetronizujemy Mazceta z roli mistrza, którą Ty obejmiesz i wówczas będziemy największą parą czarodziejów na całym świecie, nawet wśród ludzi będziemy siać postrach...
- To dobrze - dziewczyna odetchnęła z ulgą. - Musisz zdobyć jej zaufanie jeszcze bardziej, i nie możesz dopuścić by znów go spotkała, musimy ich odseparować by w efekcie końcowym wykorzystać jedno przeciw drugiemu, oboje są potężni w swoich darach...
- W takim razie musisz zniszczyć trzeci istar, czas byś się ujawniła...
  Melisa złapała go za rękę i teleportowała na wzgórze gdzie znajdowała się fontanna z tryskająca wodą. Obok źródełka stał ołtarzyk z kielichem. Nabrała wody z fontanny i postawiła na ołtarzu. Zapaliła świecie i nacięła sobie palec, a krew powoli sączyła się do kielicha z wodą...
- Ja jestem Biczem Szatana, który mnie powołał... - nagle zerwał się silny wiatr, który niemiłosiernie targał szatą dziewczyny jak i jej włosami. Zrobiło się ciemno i zaczął padać deszcz. - Ten który dał mi swą moc, niech objawi się, niech ostatecznie naznaczy mnie swym piekielnym darem, niech pochłonie mnie moc Bicza Szatana...
  Deszcz przestał padać, a dziewczyna zabrała dłoń znad kielicha, z którego zniknęła woda z krwią. Melisa poczuła, że opuszcza ją strach i zwątpienie. Zaczęło je zastępować złość i wielka fala żądzy zabijania. Nagle upadła, zaczęła wrzeszczeć i wić się na wszystkie strony. Uderzyła głową w fontannę, lecz nadal krzyczała i wiła się w bólu. Kennet patrzył się trochę przestraszony za zaistniałą sytuację, jednak wiedział czemu ma to służyć. Nagle zdrętwiała i znikła. Po chwili w fontannę uderzył piorun, a źródełko się zawaliło. Po chwili stała tam czerwonowłosa piękność w długiej czarnej szacie. Była piękna i zabójcza - Bicz Szatana. Zamiast niebieskich oczu pojawiły się czerwone iskry, w których nie było widać współczucia tylko chęć mordu...
- Witaj Biczu Szatana - powiedział Kennet Valiaz kłaniając się nisko.
- Tak? - powiedziała Melisa głosem demona.
- Potrzebuje Damiena, Damiena Holena. Przynieś mi go żywnego, a zabij wszystkich, którzy staną Ci na drodze, uważaj na Margot Wedirhe, Alice Rodowan i Drakea Wolve. Innych też zabij, potrzebuje tylko chłopaka...
- Bicz Szatana wyrusza na polowanie - powiedziała i znikła, a Kennet uśmiechnął się. Wreszcie ich plan zaczął się realizować...
  Była już północ, i w większości domów w Wille City było już ciemno, ludzie spali. Na obrzeżach w niewielkim dworku przy oknie siedziała Margot Wedirha, i czekała na Damiena i Alice, którzy wyszli się przejść, dawno się nie widzieli, więc kobiety nie dziwił fakt, że jeszcze nie wrócili. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Przecież młodzi zabrali klucze, a pukanie było coraz bardziej natarczywe. gdy kobieta wstała z krzesła usłyszała huk wylatujących drzwi oraz  łoskot walącej się ściany. Nie przestraszyła się, to nie był pierwszy atak na Trzeci Istar Cytadeli Feniksa..
Wybiegła z kuchni i zaatakowała potwora czarami, jednak już po chwili wiedziała, że nie ma szans. Potwór odbijał każdy jej czar i podczas ataku zdawał się nie słabnąć, lecz z każdą chwilą był coraz bardziej potężniejszy. Margot postanowiła uciec istarem do cytadeli, lecz zjawa zniszczyła schody i rozwaliła większą część domu. Wszędzie walały się gruzy ścian, a pozostała cząstka budowli stanęła w płomieniach. 
- Nigdzie nie uciekniesz - powiedział demon.
- Skąd wiesz? - rzuciła kobieta i trafiła niebieskim promieniem dziewczyną w pierś, lecz ona tylko zaśmiała się.
- Ach Margot, próżne twe starania, twoje minuty ją już policzone, tak się składa, że znam twój słaby punkt - powiedział Bicz Szatana. Rzucił strażnikiem o ścianę i zatruł jego organizm. Potem podpalił jej ubranie by znowu rzucić nią w palące się meble, a potem zawaliła cały budynek. Nastąpił wybuch, Trzeci Istar Cytadeli Feniksa został zniszczony i wszystko już stało w płomieniach. Margot ostatkiem sił wygrzebała się spod gruzów, lecz Bicz szybko ją odnalazł i zaatakował.
- Wybacz, ale istar nie istnieje, a to oznacza, że Ty również umrzesz...
- Kim jesteś?
- Nazywam się Melisa Orian, i jestem Biczem Szatana - powiedziała dziewczyna i zabiła Margot. Potem roześmiała się na cały głos i znikła...
  Damien i Alice spacerowali w okolicy domu ciotki gdy usłyszeli wybuch i po chwili zobaczyli unoszący się dym z miejsca gdzie powinien znajdować się dom. Szybko pobiegli na wzgórze i stanęli jak wryci na widok palącego się gruzowiska. Dom Margot Wedirhy został zniszczony, co oznaczało, że zarówno istar jak i strażnik upadli...
- MARGOT! - zawył Damien i pobiegł w stronę zawaliska. Alice podążała za nim. Znaleźli ciotkę obok palących się kawałków ścian czy mebli. Była nieżywa. - MARGOT NIE!
- Uspokój się, już jej nie pomożesz - powiedziała czerwonowłosa i przytuliła płaczącego chłopaka...
- Maaaargot, Maaaargot, Maaargot - powtarzał ciągle chłopak. - Maaaargot...


Zapraszam Was do lektury dziesiątego rozdziału mojego opowiadania Dary Khyrezis. Władca Snów :)
Dziękuje, za każde, nawet najmniejsze komentarze pod notką :)

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 9 - Nowy Plan

  Melisa była bardzo zadowolona rozwinięciem akcji,  Damien znowu się do niej odzywał. Oznaczało to, że znowu będzie mogła go szkolić do potrzebnych jej celi...
- Wiesz co masz zrobić? - usłyszała głos w słuchawce.
- Oczywiście, mam nowy plan - odparła czarnowłosa. - Uda mi się go sprowokować. TAK, uda mi się, wiem co mam robić...
 Włożyła telefon do torebki i wsiadła do samochodu i skierowała się w stronę domu Margot Werdirhy - ciotki Damiena.
  Damien obudził się, nie miał ochoty nic robić. Czyżby się zakochał w Alice!? Nie, nigdy jej nie kochał, choć teraz bardzo chciał ją zobaczyć, porozmawiać z nią. Brakowało mu jej. Wstał i poszedł do łazienki, w lustrze był ciągle ten sam chłopak - niezbyt wysoki chłopak z dłuższymi włosami, których nie chciał ściąć bo mu się podobały. Zawsze był chudy, choć ostatnio przytył i dorobił się trochę mięśni. Gdy nie ćwiczył z ciotką Daru Khyrezis  chodził na siłownię do miasta lub zajmował się ogródkiem mieszczącym się obok domu ciotki. Stawał się powoli mężczyznę, przynajmniej tak mu się wydawało. Popołudniem po siłowni wybrał się na zakupy dla ciotki.
- To wszystko? - zapytała się ekspedientka po naliczeniu kosztów.
- Poproszę jeszcze papierosy - odparł.
- Jakie?
- Jakiekolwiek...
- Łącznie sześćdziesiąt dolarów - powiedziała i rzuciła mu niebieską paczkę fajek. Chłopak schował ją do kieszeni w wyszedł z marketu. Potem otworzył ją i zapalił fajka. Wciągnął dym do płuc i rozkoszował się tym przez chwilę dopóki ktoś nie wyrwał mu papierosa z buzi.
- Co do cholery! - krzyknął na widok Melisy trzymającej jego papieros.
- Oszalałeś, co Ty wyrabiasz!? - zapytała ostro. - Chcesz dostać raka, tak się odwdzięczasz ciotce?
- Skąd wiedziałaś - spytał, choć doskonale znał odpowiedz. Odkąd Melisa pojawiła się w domu jego rodziny Margot koniecznie chciała tych dwoje zeswatać, tylko on nie podzielał entuzjazmu kobiet. - Mam osiemnaście lat i będę robił co mi się podoba.
 Podszedł i zabrał jej papierosa i znowu się zaciągnął i ruszył w stronę samochodu. Melisa podążała za nim i wsiadła do auta i pojechali do domu Margot. Dziewczyna była bardzo zadowolona, że Damien znowu się do niej odzywa, że znowu mają kontakt, który jest dla niej tak bardzo potrzebny...
- Witajcie - powitała ich kobieta gdy weszli do mieszkania. - Jak miło was razem widzieć...
- Daruj sobie - rzucił chłopak i poszedł na górę do swojego pokoju.
- Coś się stało? - zapytała Melisa, a Margot zaczęła się krzątać po kuchni przygotowując herbatę.
- Damien tęskni za Alice - dziewczyna przyśpieszyło tętno gdy to usłyszała. - Ona teraz jest w Cytadeli Feniksa, a on tutaj. Może nie łączy ich żadna miłość, ale widzę jego ból, za dużo stracił w swoim dotychczasowym życiu...
- Ale przecież jego ojciec, Kyle żyje - oznajmiła czarnowłosa.
- Przemilczę ten temat - odparła blondyna.
- Dlaczego go wszyscy okłamują w tym temacie? - spytała się dziewczyna.
- Tak chciał Kyle... - odparła Margot i zajęła się gotowaniem obiadu, a dziewczyna poszła do Damiena.
 Minęła już północ, na ziemie zaczęły spadać pierwsze płatki śniegu, zaczynała się zima. Wszystko pokrywało się białym puchem, temperatura spadła poniżej zera. Zima. W niewielkim domku na obrzeżach Wille City Melisa wytrwale ćwiczyła z Damienem moc Władcy Snów.
- By móc zmienić czyjś sen musisz się bardzo skupić na danej osobie i swojej wizji nowego snu - po raz setny mówiła dziewczyna, gdy chłopak nie potrafił zmienić snu jakiejkolwiek osoby.
- Muszę też odczytać znak, który znajduje na płytkach, na podłodze - odparł zmęczony, ale pełen zapału młodzieniec.
- Fakt, ale musisz po prostu zrozumieć przekaz, niżby odszyfrować kod - powiedziała. - Spróbuj jeszcze raz...
 Damien skupił się na śnie Toma, swojego brata. Po chwili zesztywniał i wpadł w trans Władcy Snów. Znów podążał korytarzem, na którym wyłożono białe płytki ze znakami, które było kodem. Wkońcu zrozumiał sen, przekaz znaków na płytkach. Trumna oznacza śmierć, a zjawa symbolizuje życie pośmiertne jako duch. Potem natrafił na głowę kobiety, Dorothe pomyślał. Myśli o matce. Wprawdzie jak mówiła dziewczyna, nie należy dosłownie odgadnąć znaku, a jedynie zrozumieć co symbolizują, jednak nie w kontekście danej osoby. Kolejnym znakiem było zwierzę, i tego już nie zdążył odgadnąć bo spadł w nicość. Ocknął się i zobaczył jak Tom kłóci się z Dorothe. Wszystko działo się w zwolnionym tempie i wiał mocny wiatr. Damienowi zrobiło się zimno, ale z trudem skupił się na nowym śnie brata... i nagle oboje znikli. Pojawiła się plaża i teraz ciepłe słońce grzało twarz chłopaka. Gdy szedł pośród plażowiczów czuł piasek pod nogami, nawet zrobiło mu się gorąco, wówczas przypomniał sobie słowa Melisy - Jeśli odczuwasz zjawiska pogodowe na sobie i czujesz podniecenie lub strach osób we śnie, to znaczy, że Ci się udało... Czuł spokój i odprężenie, bo co innego można robić na plaży? Nareszcie go zobaczył, Tom spacerował po plaży z dziewczyną o długich czarnych włosach, wydawało się mu, że ją zna. Ruszył za nimi, był  pewien, że to Melisa, jednak gdy podszedł bliżej okazało się, że to ktoś inny. Odetchnął z ulgą i poczuł rwanie w nogach, nagle zerwał się wiatr i chłopak otworzył oczy. Obok niego siedziała uśmiechnięta dziewczyna.
- Udało się - powiedziała. - Opanowałeś umiejętność najważniejszą dla Władcy Snów, potrafisz zmienić czyjś sen na lepszy lub gorszy...

  Alice obudziła się wczesnym rankiem, nie zamierzała dziś wstawać z łóżka. Za oknem padał śnieg, wszędzie było zimno i biało. Dziewczyna zeszła do kuchni by zrobić sobie ciepłą herbatę. Westchnęła i przypomniała sobie te cudowne dni z Damienem gdy rankiem robili sobie coś do picia i całymi dniami siedzieli w łóżku i rozmawiali. To były cudowne dni, jednak on wiedział, że ona nigdy go nie kochała jako chłopaka. Był jej przyjacielem i na tym się kończyło. Teraz ona zauroczyła się w osiłku, w więźniu, w wilkołaku. Drake był cudowny mimo swych wad, byłe mega przystojny, wszystkie dziewczyny się za nim oglądały. Jego wysportowane ciało, ten cudowny uśmiech, który potrafił cię rozweselić, te silne ramiona, który dawały schronienie. Był idealny, ale największym defektem było to, że był wilkiem. Był krwiożerczą bestią, która siała postrach i zniszczenie. Bała się tej jego postaci jako wilka, ale wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy, bo przecież był dobry...
  Mistrzyni Daru Khyrezis postanowiła jednak wyjść i zwiedzić trochę cytadelę, bo cóż innego można robić całymi dnami nieśmiertelności. Doszła do Szkołu Cytadeli Feniksa, ale ostatecznie zrezygnowała. Przechadzała się dalej, prawda była taka, że chciała zobaczyć się z Drakiem niżby pozwiedzać okolicę. Postanowiła zejść do podziemia gdzie mieściło się więzienie. Jednak cela wilkołaka byłą pusta, a strażnicy nie byli w stanie jej powiedzieć gdzie obecnie znajduje się Drake. Zdenerwowała się i poszła jeszcze raz by sprawdzić celę, była psuta, lecz zobaczyła dziewczynę, która siedziała naprzeciw jego celi. Gdy przyszła na początku była pewna, że jej tam nie było. Dziewczyna miała długie blond włosy i odziana była w białe szaty. Patrzyła się w pustkę jakby była ślepa. Podeszła do krat, lecz więzień nie zwracał na nią najmniejszej uwagi pogrążony w swoim dziwnym transie...
- To Kate - usłyszała za sobą głos Drake. Poczuła miłe ciepło na sercu gdy go znów zobaczyła. - Ponoć mnie szukałaś?
- Tak, chciałam pogadać - odpowiedziała i spojrzała mu w oczy, jednak on odwrócił wzrok.
- Mówiłem żebyś mnie nie szukała...
- Ale mi nie przeszkadza kim jesteś, to nie robi różnicy...
- Jesteś pewna swoich słów? Widać, żeś nowa - powiedział oschle i usiadł na ławce obok celi. - Może ci się wydaje, że jestem okej i może tak jest, wydaje ci się, że możemy być razem i może tak jest, ale nie  patrzysz na główne swoje zagrożenie, co powiedzą ludzie gdy się dowiedzą, że mistrz tak potężnego daru jak Dar Khyrezis chodzi z wilkołakiem!? Wezmą cię za idiotkę, wariatkę i skończysz tutaj w tej celi swój żywot...
- Nie boję się - powiedziała i złapała go za rękę. On ją odtrącił i wyszedł z wiezienia. Już miała go gonić gdy usłyszała głos Kate...
- Czekaj.
  Podeszła znów do krat, a ona nadal siedziała w bezruchu jakby nawiedzona.
- On już taki jest, polubił cię, to widać, ale martwi się, że będziesz miała problemy przez wasz związek...
- To absurd - oznajmiła Alice. - Dlaczego tutaj jesteś?
- Zostałam skazana na karę śmierci, bo rozmawiam ze zmarłymi, bo widzę ich...
- Jesteś nekromantką?
- Nekromancja to umierająca dziedzina magii, ale tak, to prawda jestem nekromantką - Nagle wstała i podeszła do krat nadal trwając w swoim dziwnym transie. - Mogę ci pokazać, jeśli chcesz...
- No dobra - rzekła niepewnie czerwonowłosa.
- Podaj mi dłoń - powiedziała i wyciągnęła swą chudą, kościstą dłoń, a Alice podała jej swoją.
  Początkowo nic się nie działo, lecz nagle obie zniknęły. Spadały głęboko w dół, spadały do królestwa zmarłych. Alice wkońcu poczuła twardą ziemię pod stopami, miała ochotę zwymiotować i wtedy ich zobaczyła. Zastępy duchów, które przechadzały się po Królestwie Zmarłych. Jednak Kate nie pozwoliła jej długo oglądać ten widok. Znowu znikły, tym razem nie spadały tylko dziewczynę nawiedzały wizje. Głównie były to obrazy z jej życia gdy bawiła się z rodzicami, dziewczynie naszły łzy do oczu gdy zobaczyła swoją roześmianą mamę i ojca Gregora gdy bawili się z małą Alice w ogródku za domem. Tęskniła za obojgiem rodziców, tak bardzo chciała mieć powrotem choć jednego z nich. Wtedy wizja się zmieniła i zobaczyła jak Drake umiera... Zobaczyła jego jako wilka, który spada z jakimś innym potworem do wody, lecz on nagle zamienił się w człowieka, był ranny na klatce piersiowej. Ów stwór zawył śmiechem zwycięstwa. Alice wyrwała dłoń z uścisku Kate. Ona nadal trwała w swoim dziwnym transie.
- Co to było? - zapytała poprzez łzy.
- Przyszłość - odparła nekromantka.
- Przecież tylko wizje Czytaczy Przyszłości mogę dotyczyć przyszłości... - zawyła.
- Moc Nekromancji jest nieogarnięta, lecz nie każda moja wizja musi być prawdą - oznajmiła i znowu usiadła pod ścianą patrząc się w pustkę. Alice wytarła łzy i wybiegła z więzienia przerażona tym co zobaczyła...

Zapraszam Was do lektury dziewiątego rozdziału mojego opowiadania Dary Khyrezis. Władca Snów
Dziękuje za każde, nawet najmniejsze komentarze pod notką :)
Damien znów ćwiczy z Melisą, wkońcu udało mu się opanować umiejętność zmiany snu drugiej osoby, jednak czy intencje dziewczyny wobec niego są szczere? Alice uświadamia sobie, że czuje coś do Drake'a, jednak chłopak chce by o nim zapomniała. Dzięki wizji nekromantki Kate widzi przyszłość, choć jej wizje nie mogę być dokładnie dziewczyna boi się o przyszłość wilka Drake'a.