Następnego dnia czerwonowłosa nie nałożyła swojego czerwonego stroju Mistrza Daru Khyrezis, lecz ubrała się w fioletowy sweterek i czarne spodnie. Zamierzała udać się Trzecim Istarem Cytadeli Feniksa do Wille City. Wiedziała, że informacją o wizji może podzielić się tylko z Margot Wedirhą, a to będzie idealna okazja by zobaczyć Damiena i znowu pogadać jak zza dawnych lat. Kobieta udała się z stronę Placu Istaru by wykorzystać przejście do świata ludzi. Po drodze znowu minęła plac budowy świątyni ku czci Tari't Dru'h. Oniemiała na widok budowli. Wznosiła się na środku sztucznie utworzonego wzgórza. Jej futurystyczny wygląd widniał już z daleka. Podniesiona również całą kopułę cytadeli by zmieścić budowlę w środku. Świątynia wyglądała przepięknie o wschodzie słońca. Wejście do świątyni tworzył łuk z wygrawerowanymi posągami ludzi plemienia Dru'h oraz ważnymi cytatami dotyczącymi dawnego mistrza. Wszystko to sprawiało wrażenie idealnego projektu, czyżby ukończenie świątyni przed czasem miało spowodować, że plemię Dru'h wróci do kopalni... Wyglądało to bardzo ładnie i dało się wyczuć buzującą wszędzie magię plemienia Dru'h. W środku wyglądało to jeszcze piękniej. Pośrodku okrągłego ołtarzu znajdował się posąg Tari't Dru'h, idealnie odzwierciedlony. Kobieta wyglądała jakby po prostu skamieniała. Włosy miała spięte w kok, i w obu dłoniach nad głową trzymała kryształ, który dzięki otworom z wschodnich ścianach budowli nadawał kolor żółty. Promień padał centralnie na miejsce gdzie należało się modlić. Alice spojrzała w górę i otworzyła usta ze zdziwienia. Choć zewnątrz wydawało się, że to niska budowla, to w środku architekci stworzyli iluzję niekończących się schodów, które brną w coraz dalsze piętra budowli. Miało to symbolizować drogę kobiety, której poświęcono świątynie. Albowiem Tari't nigdy nie uznała siebie za wszechwiedząca i ciągle się dokształcała, sama uznała, że życie to schody im jesteś starszy tym znajdujesz się na wyższym stopniu by w dniu śmierci przejść przez bramy niebios.
- Jest piękna - powiedziała dziewczyna sama do siebie. Była pod wrażeniem umiejętności budowniczych, ale wiedziała również, że ta świątynia nie stała by tak szybko gdyby nie pomoc Drake, który teraz pewnie odpoczywał.
Dziewczyna podeszła do drzwi, gdy nagle kryształ przestał świecić, lecz nagle zapłonął. Wokół zrobiło się ciemno i jedynie płomień dawał światło na postać kobiety. Alice krzyknęła.
- Nie bój się - usłyszała głos, i była pewna, że nie wydobywa się on z jej głowy. - Alice, nie bój się. Jestem Tari't Dru'h, i przekazuję ci pewną wiadomość, nie zignoruj jej...
Nie ufaj osobom z Rady Mistrzów Daru Khyrezis, wśród nich jest zdrajca..
Strzeż się czarnowłosej dziewczyny, która znajduje się tam gdzie podążasz,
Przepowiednia Kate jest prawdziwa, dlatego musisz ochronić Drake'a
O zachodzie słońca plemię Dr'u'h wróci do swoich kopalnii, a czarnowłosa rozpocznie swe działanie...
Nagle kryształ przestał się palić i znów sączył się przez niego żółty promień. Alice poczuła lekki szok i szybkim krokiem pobiegła na Plac Istaru by opowiedzieć wszystko Margot...
- Jesteś pewna? - zapytała z nutą przerażenia Margot nalewając wodę do filiżanki.
- Tak - odpowiedziała przerażona mistrzyni...
- Ale Alice, dlaczego ktoś miałby zabić Drakea? Przecież nikt nie wie, że ten jest wilkołakiem, a nie zamierzasz posądzić Vidoma Mazceta tylko dlatego, że ktoś ci coś powiedział...
- Nie zwariowałam. To nie było moje widzi mi się, czułam blask bijący od tej osoby, Tari't naprawdę mi się objawiła i ostrzegła przed czarnowłosą dziewczyną....
W tym czasie do kuchni weszła Melisa. Gdy Alice ją zobaczyła to ponownie usłyszała głos Tair't :
Strzeż się czarnowłosej dziewczyny, która znajduje się tam gdzie podążasz
Nie miała wątpliwości, że chodzi właśnie o tą dziewczynę. Poczuła falę strachu, która zaczęła ją ogarniać...
- Ty pewnie jesteś Alice Rodowan? - zapytała swym cichym, lecz jakże stanowczym głosie. Mistrzyni czuła się jakby płonie, nie wiedziała jak się zachować...
- Tak, a Ty? - spytała się po chwili milczenia.
- Melisa Orian, jestem Władcą Snów i ćwiczę wraz z Damienem opanowanie mocy - czerwonowłosa poczuła jakby ktoś ją potrącił. Jak ona może ćwiczyć z nim!? Alice poczuła, że zaraz zacznie krzyczeć...
- Gdzie on jest? - zapytała siląc się na spokój.
- Na górze w swoim pokoju - odpowiedziała ów dziewczyna i poszła sobie zrobić herbatę.
Alice w mgnieniu oku wbiegła na górę gdzie zastała Damiena pogrążonego w lekturze. Nie zwracał przez chwilę na nią uwagi, lecz nagle się ocknął.
- Alice - powiedział i rzucił się jej w ramiona. - Jak się cieszę, że ciebie widzę...
Trwali dosyć długo w uścisku, aż wkońcu zaczęli rozmawiać co się u nich działo. Śmiali się, przytulali i bardzo dużo opowiadali. Z pokoju naprzeciwko obserwowała ich Melisa. Zmrużyła złośliwe oczy i wyszła z domu.
- Jesteś pewna? - zapytał się gdy opowiedziała mu całą historię nie unikając opisu podczas wizji od Tari't Dru'h. - Wiesz wiele dziewczyn ma czarne włosy...
- Damien, jestem pewna, że to chodzi o Melisę, i wolę byś trzymał się od niej z daleka...
- E tam, panikujesz trochę. Jesteś roztrzęsiona, powinnaś zostać w cytadeli, ułożyć sobie wszystko i wtedy przybyć. Wydarzyło się tak wiele w twoim życiu i nie jesteś w stanie logicznie myśleć...
- Nie wierzysz mi? Słowa przepowiedni są jasne, mam się wystrzegać czarnowłosej dziewczyny, która znajduje się tam gdzie podążam. Wtedy chciałam przybyć tutaj, a gdy ona się zjawiła znów usłyszałam ten głos, i jestem pewna, że chodzi o...
- Okej, okej. Powiedzmy, że ci wierzę choć to trochę śmieszne, ale dobrze skoro poczujesz się lepiej to jeśli chodzi o Melisą to będę się z nią kontaktował tylko podczas nauki...
- Nie możesz podjąć nauki w Szkole Feniksa?
- Nie chcę zostawiać Margot samej na tyle czasu, niby tylko dwa lata, ale ostatnio widzę, że coś ją trapi..
- Ciebie chyba też?
- Chodzi o mojego ojca Kyle'a...
- Rozumiem...
Melisa weszła do opuszczonego domu w lesie niedaleko Wille City. Była cała zdenerwowana, szef już tam na nią czekał...
- Co się stało? - zapytał. - Wyglądasz jakbyś miała zaraz wybuchnąć...
- Alice coś wie, widziałam to w jej oczach, ona się czegoś domyśla...
- Martwi się, że Drake jej nie chce i tym, że Vidom ciągle ją atakuje podczas spotkań Rady Mistrzów Khyrezis...
- Kennet, ale nie podejrzewa ciebie? - zapytała się wtulając się w jego umięśnioną klatkę piersiową.
- No co Ty, jeszcze trochę i zdetronizujemy Mazceta z roli mistrza, którą Ty obejmiesz i wówczas będziemy największą parą czarodziejów na całym świecie, nawet wśród ludzi będziemy siać postrach...
- To dobrze - dziewczyna odetchnęła z ulgą. - Musisz zdobyć jej zaufanie jeszcze bardziej, i nie możesz dopuścić by znów go spotkała, musimy ich odseparować by w efekcie końcowym wykorzystać jedno przeciw drugiemu, oboje są potężni w swoich darach...
- W takim razie musisz zniszczyć trzeci istar, czas byś się ujawniła...
Melisa złapała go za rękę i teleportowała na wzgórze gdzie znajdowała się fontanna z tryskająca wodą. Obok źródełka stał ołtarzyk z kielichem. Nabrała wody z fontanny i postawiła na ołtarzu. Zapaliła świecie i nacięła sobie palec, a krew powoli sączyła się do kielicha z wodą...
- Ja jestem Biczem Szatana, który mnie powołał... - nagle zerwał się silny wiatr, który niemiłosiernie targał szatą dziewczyny jak i jej włosami. Zrobiło się ciemno i zaczął padać deszcz. - Ten który dał mi swą moc, niech objawi się, niech ostatecznie naznaczy mnie swym piekielnym darem, niech pochłonie mnie moc Bicza Szatana...
Deszcz przestał padać, a dziewczyna zabrała dłoń znad kielicha, z którego zniknęła woda z krwią. Melisa poczuła, że opuszcza ją strach i zwątpienie. Zaczęło je zastępować złość i wielka fala żądzy zabijania. Nagle upadła, zaczęła wrzeszczeć i wić się na wszystkie strony. Uderzyła głową w fontannę, lecz nadal krzyczała i wiła się w bólu. Kennet patrzył się trochę przestraszony za zaistniałą sytuację, jednak wiedział czemu ma to służyć. Nagle zdrętwiała i znikła. Po chwili w fontannę uderzył piorun, a źródełko się zawaliło. Po chwili stała tam czerwonowłosa piękność w długiej czarnej szacie. Była piękna i zabójcza - Bicz Szatana. Zamiast niebieskich oczu pojawiły się czerwone iskry, w których nie było widać współczucia tylko chęć mordu...
- Witaj Biczu Szatana - powiedział Kennet Valiaz kłaniając się nisko.
- Tak? - powiedziała Melisa głosem demona.
- Potrzebuje Damiena, Damiena Holena. Przynieś mi go żywnego, a zabij wszystkich, którzy staną Ci na drodze, uważaj na Margot Wedirhe, Alice Rodowan i Drakea Wolve. Innych też zabij, potrzebuje tylko chłopaka...
- Bicz Szatana wyrusza na polowanie - powiedziała i znikła, a Kennet uśmiechnął się. Wreszcie ich plan zaczął się realizować...
Była już północ, i w większości domów w Wille City było już ciemno, ludzie spali. Na obrzeżach w niewielkim dworku przy oknie siedziała Margot Wedirha, i czekała na Damiena i Alice, którzy wyszli się przejść, dawno się nie widzieli, więc kobiety nie dziwił fakt, że jeszcze nie wrócili. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Przecież młodzi zabrali klucze, a pukanie było coraz bardziej natarczywe. gdy kobieta wstała z krzesła usłyszała huk wylatujących drzwi oraz łoskot walącej się ściany. Nie przestraszyła się, to nie był pierwszy atak na Trzeci Istar Cytadeli Feniksa..
Wybiegła z kuchni i zaatakowała potwora czarami, jednak już po chwili wiedziała, że nie ma szans. Potwór odbijał każdy jej czar i podczas ataku zdawał się nie słabnąć, lecz z każdą chwilą był coraz bardziej potężniejszy. Margot postanowiła uciec istarem do cytadeli, lecz zjawa zniszczyła schody i rozwaliła większą część domu. Wszędzie walały się gruzy ścian, a pozostała cząstka budowli stanęła w płomieniach.
- Nigdzie nie uciekniesz - powiedział demon.
- Skąd wiesz? - rzuciła kobieta i trafiła niebieskim promieniem dziewczyną w pierś, lecz ona tylko zaśmiała się.
- Ach Margot, próżne twe starania, twoje minuty ją już policzone, tak się składa, że znam twój słaby punkt - powiedział Bicz Szatana. Rzucił strażnikiem o ścianę i zatruł jego organizm. Potem podpalił jej ubranie by znowu rzucić nią w palące się meble, a potem zawaliła cały budynek. Nastąpił wybuch, Trzeci Istar Cytadeli Feniksa został zniszczony i wszystko już stało w płomieniach. Margot ostatkiem sił wygrzebała się spod gruzów, lecz Bicz szybko ją odnalazł i zaatakował.
- Wybacz, ale istar nie istnieje, a to oznacza, że Ty również umrzesz...
- Kim jesteś?
- Nazywam się Melisa Orian, i jestem Biczem Szatana - powiedziała dziewczyna i zabiła Margot. Potem roześmiała się na cały głos i znikła...
Damien i Alice spacerowali w okolicy domu ciotki gdy usłyszeli wybuch i po chwili zobaczyli unoszący się dym z miejsca gdzie powinien znajdować się dom. Szybko pobiegli na wzgórze i stanęli jak wryci na widok palącego się gruzowiska. Dom Margot Wedirhy został zniszczony, co oznaczało, że zarówno istar jak i strażnik upadli...
- MARGOT! - zawył Damien i pobiegł w stronę zawaliska. Alice podążała za nim. Znaleźli ciotkę obok palących się kawałków ścian czy mebli. Była nieżywa. - MARGOT NIE!
- Uspokój się, już jej nie pomożesz - powiedziała czerwonowłosa i przytuliła płaczącego chłopaka...
- Maaaargot, Maaaargot, Maaargot - powtarzał ciągle chłopak. - Maaaargot...
Zapraszam Was do lektury dziesiątego rozdziału mojego opowiadania Dary Khyrezis. Władca Snów :)
Dziękuje, za każde, nawet najmniejsze komentarze pod notką :)
- Ty pewnie jesteś Alice Rodowan? - zapytała swym cichym, lecz jakże stanowczym głosie. Mistrzyni czuła się jakby płonie, nie wiedziała jak się zachować...
- Tak, a Ty? - spytała się po chwili milczenia.
- Melisa Orian, jestem Władcą Snów i ćwiczę wraz z Damienem opanowanie mocy - czerwonowłosa poczuła jakby ktoś ją potrącił. Jak ona może ćwiczyć z nim!? Alice poczuła, że zaraz zacznie krzyczeć...
- Gdzie on jest? - zapytała siląc się na spokój.
- Na górze w swoim pokoju - odpowiedziała ów dziewczyna i poszła sobie zrobić herbatę.
Alice w mgnieniu oku wbiegła na górę gdzie zastała Damiena pogrążonego w lekturze. Nie zwracał przez chwilę na nią uwagi, lecz nagle się ocknął.
- Alice - powiedział i rzucił się jej w ramiona. - Jak się cieszę, że ciebie widzę...
Trwali dosyć długo w uścisku, aż wkońcu zaczęli rozmawiać co się u nich działo. Śmiali się, przytulali i bardzo dużo opowiadali. Z pokoju naprzeciwko obserwowała ich Melisa. Zmrużyła złośliwe oczy i wyszła z domu.
- Jesteś pewna? - zapytał się gdy opowiedziała mu całą historię nie unikając opisu podczas wizji od Tari't Dru'h. - Wiesz wiele dziewczyn ma czarne włosy...
- Damien, jestem pewna, że to chodzi o Melisę, i wolę byś trzymał się od niej z daleka...
- E tam, panikujesz trochę. Jesteś roztrzęsiona, powinnaś zostać w cytadeli, ułożyć sobie wszystko i wtedy przybyć. Wydarzyło się tak wiele w twoim życiu i nie jesteś w stanie logicznie myśleć...
- Nie wierzysz mi? Słowa przepowiedni są jasne, mam się wystrzegać czarnowłosej dziewczyny, która znajduje się tam gdzie podążam. Wtedy chciałam przybyć tutaj, a gdy ona się zjawiła znów usłyszałam ten głos, i jestem pewna, że chodzi o...
- Okej, okej. Powiedzmy, że ci wierzę choć to trochę śmieszne, ale dobrze skoro poczujesz się lepiej to jeśli chodzi o Melisą to będę się z nią kontaktował tylko podczas nauki...
- Nie możesz podjąć nauki w Szkole Feniksa?
- Nie chcę zostawiać Margot samej na tyle czasu, niby tylko dwa lata, ale ostatnio widzę, że coś ją trapi..
- Ciebie chyba też?
- Chodzi o mojego ojca Kyle'a...
- Rozumiem...
Melisa weszła do opuszczonego domu w lesie niedaleko Wille City. Była cała zdenerwowana, szef już tam na nią czekał...
- Co się stało? - zapytał. - Wyglądasz jakbyś miała zaraz wybuchnąć...
- Alice coś wie, widziałam to w jej oczach, ona się czegoś domyśla...
- Martwi się, że Drake jej nie chce i tym, że Vidom ciągle ją atakuje podczas spotkań Rady Mistrzów Khyrezis...
- Kennet, ale nie podejrzewa ciebie? - zapytała się wtulając się w jego umięśnioną klatkę piersiową.
- No co Ty, jeszcze trochę i zdetronizujemy Mazceta z roli mistrza, którą Ty obejmiesz i wówczas będziemy największą parą czarodziejów na całym świecie, nawet wśród ludzi będziemy siać postrach...
- To dobrze - dziewczyna odetchnęła z ulgą. - Musisz zdobyć jej zaufanie jeszcze bardziej, i nie możesz dopuścić by znów go spotkała, musimy ich odseparować by w efekcie końcowym wykorzystać jedno przeciw drugiemu, oboje są potężni w swoich darach...
- W takim razie musisz zniszczyć trzeci istar, czas byś się ujawniła...
Melisa złapała go za rękę i teleportowała na wzgórze gdzie znajdowała się fontanna z tryskająca wodą. Obok źródełka stał ołtarzyk z kielichem. Nabrała wody z fontanny i postawiła na ołtarzu. Zapaliła świecie i nacięła sobie palec, a krew powoli sączyła się do kielicha z wodą...
- Ja jestem Biczem Szatana, który mnie powołał... - nagle zerwał się silny wiatr, który niemiłosiernie targał szatą dziewczyny jak i jej włosami. Zrobiło się ciemno i zaczął padać deszcz. - Ten który dał mi swą moc, niech objawi się, niech ostatecznie naznaczy mnie swym piekielnym darem, niech pochłonie mnie moc Bicza Szatana...
Deszcz przestał padać, a dziewczyna zabrała dłoń znad kielicha, z którego zniknęła woda z krwią. Melisa poczuła, że opuszcza ją strach i zwątpienie. Zaczęło je zastępować złość i wielka fala żądzy zabijania. Nagle upadła, zaczęła wrzeszczeć i wić się na wszystkie strony. Uderzyła głową w fontannę, lecz nadal krzyczała i wiła się w bólu. Kennet patrzył się trochę przestraszony za zaistniałą sytuację, jednak wiedział czemu ma to służyć. Nagle zdrętwiała i znikła. Po chwili w fontannę uderzył piorun, a źródełko się zawaliło. Po chwili stała tam czerwonowłosa piękność w długiej czarnej szacie. Była piękna i zabójcza - Bicz Szatana. Zamiast niebieskich oczu pojawiły się czerwone iskry, w których nie było widać współczucia tylko chęć mordu...
- Witaj Biczu Szatana - powiedział Kennet Valiaz kłaniając się nisko.
- Tak? - powiedziała Melisa głosem demona.
- Potrzebuje Damiena, Damiena Holena. Przynieś mi go żywnego, a zabij wszystkich, którzy staną Ci na drodze, uważaj na Margot Wedirhe, Alice Rodowan i Drakea Wolve. Innych też zabij, potrzebuje tylko chłopaka...
- Bicz Szatana wyrusza na polowanie - powiedziała i znikła, a Kennet uśmiechnął się. Wreszcie ich plan zaczął się realizować...
Była już północ, i w większości domów w Wille City było już ciemno, ludzie spali. Na obrzeżach w niewielkim dworku przy oknie siedziała Margot Wedirha, i czekała na Damiena i Alice, którzy wyszli się przejść, dawno się nie widzieli, więc kobiety nie dziwił fakt, że jeszcze nie wrócili. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Przecież młodzi zabrali klucze, a pukanie było coraz bardziej natarczywe. gdy kobieta wstała z krzesła usłyszała huk wylatujących drzwi oraz łoskot walącej się ściany. Nie przestraszyła się, to nie był pierwszy atak na Trzeci Istar Cytadeli Feniksa..
Wybiegła z kuchni i zaatakowała potwora czarami, jednak już po chwili wiedziała, że nie ma szans. Potwór odbijał każdy jej czar i podczas ataku zdawał się nie słabnąć, lecz z każdą chwilą był coraz bardziej potężniejszy. Margot postanowiła uciec istarem do cytadeli, lecz zjawa zniszczyła schody i rozwaliła większą część domu. Wszędzie walały się gruzy ścian, a pozostała cząstka budowli stanęła w płomieniach.
- Nigdzie nie uciekniesz - powiedział demon.
- Skąd wiesz? - rzuciła kobieta i trafiła niebieskim promieniem dziewczyną w pierś, lecz ona tylko zaśmiała się.
- Ach Margot, próżne twe starania, twoje minuty ją już policzone, tak się składa, że znam twój słaby punkt - powiedział Bicz Szatana. Rzucił strażnikiem o ścianę i zatruł jego organizm. Potem podpalił jej ubranie by znowu rzucić nią w palące się meble, a potem zawaliła cały budynek. Nastąpił wybuch, Trzeci Istar Cytadeli Feniksa został zniszczony i wszystko już stało w płomieniach. Margot ostatkiem sił wygrzebała się spod gruzów, lecz Bicz szybko ją odnalazł i zaatakował.
- Wybacz, ale istar nie istnieje, a to oznacza, że Ty również umrzesz...
- Kim jesteś?
- Nazywam się Melisa Orian, i jestem Biczem Szatana - powiedziała dziewczyna i zabiła Margot. Potem roześmiała się na cały głos i znikła...
Damien i Alice spacerowali w okolicy domu ciotki gdy usłyszeli wybuch i po chwili zobaczyli unoszący się dym z miejsca gdzie powinien znajdować się dom. Szybko pobiegli na wzgórze i stanęli jak wryci na widok palącego się gruzowiska. Dom Margot Wedirhy został zniszczony, co oznaczało, że zarówno istar jak i strażnik upadli...
- MARGOT! - zawył Damien i pobiegł w stronę zawaliska. Alice podążała za nim. Znaleźli ciotkę obok palących się kawałków ścian czy mebli. Była nieżywa. - MARGOT NIE!
- Uspokój się, już jej nie pomożesz - powiedziała czerwonowłosa i przytuliła płaczącego chłopaka...
- Maaaargot, Maaaargot, Maaargot - powtarzał ciągle chłopak. - Maaaargot...
Zapraszam Was do lektury dziesiątego rozdziału mojego opowiadania Dary Khyrezis. Władca Snów :)
Dziękuje, za każde, nawet najmniejsze komentarze pod notką :)
Rozdział świetny ;) Nie spodziewałem się, że Melisa ma drugą twarz...
OdpowiedzUsuńTak swoją drogą to skąd wzięło się "Dary Khyrezis" ? To coś oznacza czy jest to zwrot wymyślony przez ciebie?
http://krystix-blog.blogspot.com/
Odnosi się do tytułu mojego bloga. Bóg Khyrezis oddają swoje dary ludziom, stąd też Dary Khyrezis od jego imienia. Ale Tak wszystko jest wymyślone przez mnie ;)
UsuńNie mogę uwierzyć, że uśmierciłeś Margot! Może jeszcze nie wszystko stracone, może uda się ją uratować. Kurcze nie sądziłam, że Melisa jest tą złą. W poprzednim rozdziale wywarła na mnie dość pozytywne wrażenie. A tu taka niespodzianka! Oj potrafisz zaskoczyć. A Alice nie zwiodła intuicja.
OdpowiedzUsuńWyłapałam błąd "Nie ufaj dla osób z Rady Mistrzów" - nie ufaj OSOBOM powinno być;)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz u mnie!:)
Dziękuje bardzo, już poprawiam :)
Usuńhmm, no to się narobiło. Po pierwsze nie spodobała mi się ta szybka akcja. Na początku Alice dowiaduje się o przepowiedni, później przestroga od byłej mistrzyni daru, a wszystko kończy się szatanem x.x Cholerka trochę za szybko. Po tytule rozdziału, spodziewałam się wszystkiego co ma związek z Damienem i Alice, a nie Melisy i rytuałom .-.
OdpowiedzUsuńCholercia, troszkę mnie zawiodłeś x.x
Ogółem mogę stwierdzić, że na początku rozdziału opisy były cudne, ale z dalszą częścią zrobiły się troszkę oklapłe i przygasłe. A szkoda.
Wyłapałam okropne powtórzenie na początku, które według mnie rzuca się w oczy ,,nagle kryształ przestał świecić, lecz nagle zapłonął." Nagle i nagle, myślę, że to można zastąpić czymś innym :)
Gorąco pozdrawiam i życzę wesołych Świat :)
Melisa? Naprawdę? WOW! TAKA INNA?
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie! Pisz dalej!!! Wesołych! ;*
http://miloscwczasachapokalipsy44.blogspot.com/
Ohoho, ktos chce zabić Drakea... Oby ta czarnowłosa kobieta za bardzo nie namieszała, bo to byłby spory problem... Podoba mi się to, jak rzeczowo piszesz. Dziewczyny zazwyczaj rozwodzą się nad szczegółami, a u Ciebie wszystko jest takie jasne i przejrzyste. :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny rozdział, miło się go czytało. Życzę weny i czekam na następną notkę.
Zapraszam na rozdział dziewiąty: patka-pisze.blogspot.com